Zrobiono wiele, by ten film nie powstał. Skuteczne naciski na członków ekipy, aby zrezygnowali z udziału w nim, odmowy możliwości realizacji zdjęć w wybranych lokalizacjach, nawet „aresztowanie” sprzętu filmowego w trakcie przerwy na lunch. Twórcy kończyli dzieło w konspiracji, pod fałszywym tytułem. To drugi po „Nieplanowanych” film w ostatnich miesiącach, który nie pasuje do ideologicznych standardów Hollywood, za to zgodnie z liberalnymi standardami spotyka się z dyskryminacją i próbą blokady. Czy jest lepsza rekomendacja, żeby go zobaczyć?
„Wyrok na niewinnych” to historia najgłośniejszego i najbardziej brzemiennego w skutkach dramatu sądowego w dziejach. Blisko pół wieku temu wyrok Sądu Najwyższego w USA w sprawie Roe przeciw Wade przesądził o tragicznym losie już 62 mln nienarodzonych. Głównym bohaterem dramatu jest dr Bernard Nathanson, zagorzały zwolennik legalizacji aborcji i aktywny uczestnik sprawy, który kilka lat później stał się obrońcą życia i autorem głośnego filmu „Niemy krzyk”.
„Wyrok na niewinnych” odsłania burzliwe kulisy procesu oraz demaskuje metody, jakimi posłużyli się aktywiści aborcyjni chcący wywrzeć presję na sędziów. Pokazuje także działania grup obrońców życia, którzy z przerażeniem odkrywają, że walczą z najlepiej finansowaną rewolucją XX w.
ZOBACZ TAKŻE: